Zacznę od tego, że jestem szczęśliwą matką, ale czasem czuję smutek. Były takie okresy w moim życiu (zwłaszcza po urodzeniu dziecka), gdzie odczuwałam tego smutku zdecydowanie za dużo. Za dużo dla mnie. Kiedy znalazłam się na granicy, gdzieś blisko załamania, a może raczej blisko wewnętrznego złamania, pomyślałam że tak nie może być. Nie może być tak jak jest, bo nie przetrwam jutra. Wtedy, w kryzysie, zaczęłam szukać sposobu na to, by czuć się lepiej. By sobie pomóc i… znalazłam 🙂
Joga zmieniła moje życie
Owego beznadziejnego dnia, gdy wszystko wydawało mi się jakieś takie bezsensowne, ciężkie i przytłaczające, zadecydowałam że podejmę próbę wyrwania się ze złego nastroju. Rozłożyłam matę piankową mojego dziecka (taką do raczkowania) i włączyłam You Tube. Już wcześniej słyszałam od siostry o dziewczynie- Gosi Mostowskiej, która fajnie prowadzi jogę na YT (jogę z Gosią poleciłam znajomym, a teraz również rekomenduję ją Tobie), a gdy zobaczyłam tytuł: „Joga na Stres, Depresję i… Poprawę Nastroju” pomyślałam, że to coś dla mnie! Włączyłam ten filmik i możesz wierzyć lub nie, po wykonaniu 20 minutowej sesji jogi poczułam się zdecydowanie bardziej komfortowo.
Ale zaraz, weszłam raz na matę i już czułam się lepiej?
W zasadzie tak, już po pierwszym razie zaobserwowałam poprawę swojego nastroju, ale oczywiście nie zniknęły wszystkie moje problemy. Co nie zmienia faktu, że z jogą moje życie jest zdecydowanie szczęśliwsze. Tak, szczęśliwsze 😀
Zapominamy, że możemy czerpać wiele przyjemności z naszego ciała. Ruch to źródło szczęścia.
Wystarczy poobserwować dzieci. Mój syn ma tyle frajdy z kręcenia się, biegania, raczkowania, turlania, że zaczęłam go naśladować. Przewracać się, ganiać na czworakach, wchodzić pod stół i powiem szczerze, mam z tego frajdę. Udaję mamę- pająka, mamę- lamę i różne inne zwierzęta 😀 Zaczynam podskakiwać, rozciągać się, przeciągać, tańczyć i jest mi lepiej.
Dlatego pomyśl, ile Ty masz opcji na uszczęśliwianie się!
Możesz biegać, chodzić, ćwiczyć w domu, skakać, praktykować jogę, tańczyć, rozciągać się i jeszcze robić mnóstwo innych rzeczy. Ruch dostarcza endorfin, a endorfiny to hormony szczęścia.
Ważne, żebyś robił/a to, co faktycznie czujesz. Ja kiedyś ćwiczyłam z Ewą Chodakowską, ale doznałam poważnej kontuzji i przestałam. Później wracałam do ciężkich, bardzo intensywnych ćwiczeń (np. Tabaty), ale zawsze kończyło się to urazem. Uświadomiłam sobie, że w zasadzie nigdy nie lubiłam ćwiczyć bardzo intensywnie. Cieszyły mnie efekty, ale wizja bólu podczas wykonywania 20 powtórzenia czegoś na kształt pompki sprawiała, że chciałam uciec. Wmawiałam sobie wiec, że jestem trochę jak Rory z Kochanych Kłopotów, typ niesportowy. Chciałam w to wierzyć, że ćwiczenia nie są dla mnie, że się do tego nie nadaję, ale to nieprawda.
Ruch jest dla każdego, ale nie każdy rodzaj „sportu” będzie dla wszystkich
Kluczem jest odnalezienie takiego rodzaju ruchu, który się lubi. Wydaje mi się, że zwłaszcza w XXI wieku mamy tendencję do podkręcania i maksymalizowania korzyści, również tych płynących z ruchu, więc katujemy się zestawami ćwiczeń tak bardzo skoncentrowanymi na efektach, że trudno w tym wytrwać. Przynajmniej dla mnie było trudno i często miałam wrażenie, że ten intensywny ruch nie jest dobry dla mojego ciała. Dziś, w zacnym wieku 30 lat przestałam liczyć na efekty typu instant, a nawet ich oczekiwać. Wiem, że mogłabym wypracować świetną sylwetkę takim i takim zestawem ćwiczeń, ale wolę praktykować jogę i powoli, krok po kroku obserwować rezultaty. One się pojawiają, ale nie są tak spektakularne jak te, które przynoszą intensywne zestawy ćwiczeń. Mnie to odpowiada, co nie zmienia faktu, że Tobie musi. Nie każdy rodzaj sportu jest dla wszystkich;) Ale wszyscy jesteśmy tak stworzeni, że uprawiając sport/ruch doznajemy szczęścia.
Takie proste, a takie trudne jednocześnie
Cały „myk” polega na tym, żeby ten sport włączyć na codzień do swojego rozkładu dnia. By z niego nie rezygnować. Myślę, że już niemal każdy z nas wie, że ruch sprzyja zadowoleniu z życia, a jednak bardzo wiele osób (w tym ja) w chwili przygnębienia ma tendencję do niećwiczenia. Do włączania filmu na poprawę nastroju, jedzenia czekolady, picia wina, zakupów… Pozostaje pytanie co zrobić, żeby sport uprawiać?
Zaufaj swojemu ciału
Zaufaj swojemu ciału, ono Ci podpowie, co jest dla Ciebie najkorzystniejsze. Popróbuj kilku rzeczy i poczuj, gdzie Ci najlepiej. Serio, myślę że naprawdę nie warto się katować tym, czego nie lubimy. Mało tego, jeśli się mocno zmuszamy do jakiegoś sportu, to często ten rodzaj ruchu z nami nie zostaje na długo. A chcemy przecież, by stał się nieodłącznym elementem naszego życia 🙂
No to start!
Podejmij decyzję, że zaczynasz i działaj! Pisałam już o tym, że decyzje kradną nam energię (tutaj link do całego wpisu: Wyczerpani decyzjami…) , więc nie zużywaj siły woli na myślenie o decydowaniu. Zakładam, że w gruncie rzeczy zdajesz sobie sprawę z tego, że ruch jest dla Ciebie dobry i potrzebny, więc przejdź do działania. Wybierz coś, co będziesz testować przez pierwszy tydzień. Jak zda egzamin, to bomba! Natomiast jeśli nie poczujesz danej aktywności, zamienisz ją na inną po 7 dniach.
Efekt małych kroków
Jestem zdania, że o wiele bardziej wartościowym jest model, w którym ruszasz się codziennie, regularnie przez 10/15 minut, niż robisz maraton sportu raz na jakiś czas. Dlaczego? Ponieważ dzięki regularności zmieniamy naszą codzienność. Poprawiamy nastrój, regenerujemy się, ogólnie dbamy o siebie każdego dnia, a nie raz na jakiś czas. Zdecydowanie lepiej jest utrzymać długotrwały efekt, nawet jeśli działa tylko po trochu każdego dnia, niż wspaniały, ale krótkotrwały rezultat.
Problem zrywów
Czy nie miałaś/eś w swoim życiu zrywów? Niejedzenia słodyczy, niepicia alkoholu, wstawania wcześniej, czytania większej ilości książek itp? Ja miałam i zauważyłam, że jest mi łatwiej wyeliminować coś na 100% niż np. na 80%. Efekt? Mało rzeczy zostawało ze mną na dłużej, na zawsze. Odkąd postanowiłam ćwiczyć jogę codziennie, praktykuję czasem tylko 12 minut, ale każdego dnia (z małymi wyjątkami potwierdzającymi regułę:). Uprawianie sportu raz na jakiś czas jest lepsze niż nieuprawianie, ale dopiero regularne ćwiczenia naprawdę przynoszą zmianę, a o to nam chodzi. O zrobienie pierwszego kroku w kierunku poprawy jakości naszego życia, w kierunku budowania szczęśliwego wnętrza 😀
Pamiętaj jednak, żeby na początek wybrać coś prostego do ćwiczenia, aby wyrobić w sobie nawyk. Nie dawaj sobie powodów, żeby zaniechać ruchu. Ja zaczęłam od jogi w domu, bo to było proste, szybkie i dostępne od zaraz. Nic nie stawało na przeszkodzie, by po prostu zrobić swoje 😉
Rusz swoje ciało, by napełnić swój umysł szczęściem.
Napisz w komentarzu, jaki rodzaj aktywności wybierasz. Jestem z Tobą!
Inne moje artykuły, na których polecam zawiesić oko:
- Nie wiesz, czy zdecydować się na to wyzwanie? Przeczytaj ten wpis: Wyczerpani decyzjami. Jak decyzje kradną nam energię?
- Jeśli nie robiłaś/eś pierwszego wyzwania, nic straconego! Zrób sobie detoks! Przez całe 30 dni.