Początki z dzieckiem bywają bardzo trudne i burzą stary rytm funkcjonowania rodziców. Obserwuję zarówno u siebie w domu jak i u innych wyścig rodziców, kto zrobił więcej i komu należy się bardziej.
Przede wszystkim rodzicom brakuje czasu dla siebie samych i czasu z partnerem oraz chwil na wypoczynek, dlatego niezwykle często dochodzi do sytuacji, że jedna osoba żałując drugiej osoby przestaje dopuszczać do siebie myśl, że ma prawo na pełną regenerację, na wyjścia z domu, na czas bez dziecka.
Czy możemy szukać winnych takiej sytuacji? Na szczęście możemy i tym winnym nie jest dziecko 🙂 Tę winę ponosi każdy z nas.
Kto jest winny za to, że nie wypoczywam, że się nie regeneruję, nie rozwijam, nie spełniam swoich pasji? Mąż, dziecko, czy ja sama?
Odpowiedzialność leży po naszej stronie. Nie mąż, nie mama, nie siostra, a ja muszę zadbać o własny wypoczynek, o własny rozwój, o mnie. To ja muszę zacząć o to walczyć z moimi starymi nawykami, z przekonaniami i przyzwyczajeniami, z odciągaczami uwagi, a czasem nawet z ambicjami czy ludźmi.
Oczywiście, wszytko trzeba dostosować do warunków, w których się znajdujemy, ale nadal jestem odpowiedzialna za to, żeby szukać rozwiązań w tej właśnie sytuacji, w której jestem teraz.
Podam własny przykład. Po narodzinach dziecka mąż prosił mnie nie raz nie dwa razy, żebym wyszła. Poszła na zakupy, basen, spotkanie z koleżanką. Bardzo często odmawiałam, a potem gdy on chciał zrobić sobie taki czas poza domem, wściekałam się na Niego. Jak On może chcieć się zabawić, skoro ja od kilku tygodni czy nawet miesięcy nie zrobiłam nic takiego? Kiedy zrozumiałam, że to były moje decyzje o wyjściu lub pozostaniu w domu, to coś mnie tknęło.
Muszę przyjąć odpowiedzialność za własne szczęście i regenerację i czasem walczyć o to, żeby zrobić coś trudnego, ale w konsekwencji zyskać.
Bo po prawdzie często mi się po prostu nie chciało na przykład wychodzić z domu. Zostawałam w mieszkaniu przemęczona i wieczorem otwierałam książkę. To było relaksujące, owszem, ale czy regenerujące? W pewnym stopniu tak, natomiast miałam kilka potrzeb niezaspokojonych bardziej np. potrzebę zmiany otoczenia, wyjścia do ludzi. Mogłam ją zaspokoić, ale wybierałam łatwiejszą drogę, czyli czytanie. Nie chciało mi się malować, przebierać z dresów, czyli nie chciało mi się włożyć wysiłku.
Zaczęłam to zmieniać właśnie wtedy, gdy zrozumiałam, że chcę decydować o własnym życiu. Pragnęłam dla siebie i dla męża tego, abym była szczęśliwą, silną kobietą. Mądrą, potrafiącą dbać o siebie i dzięki temu o innych. Wspierającą. Taką, która ma co dawać światu, a przede wszystkim bliskim, bo regularnie dba o to, żeby zaspokajać własne potrzeby.
Z pustej filiżanki nie naleję, więc zaczęłam ją wypełniać. Zrozumiałam, że poszukiwanie dla siebie chwili wytchnienia nie jest samolubne. To oznaka szacunku i zrozumienia mnie samej. Jeśli chcę nauczyć dziecko słuchania własnych potrzeb, szacunku do własnego ciała i odpoczynku po ciężkich chwilach, to od kogo powinnam zacząć, jak nie od siebie?
Umiejętność polegania na sobie jest kluczowa. Jesteśmy ze sobą cały czas i jeśli nauczymy się o dbać o nas samych, to będziemy lepsi dla siebie i dla innych.
Przyjmij odpowiedzialność za siebie w całości, zarówno za odpoczynek jak i rozwój. Nie zmieniaj innych, nie ograniczaj, zmień siebie. Szukaj możliwości by się rozwijać, czasu by wypoczywać. Decyduj tak, żebyś czuł/a się naprawdę fantastycznie z samym/ą sobą.