Jak przestać jeść słodycze? Jak zrzucić kilka kilogramów? Jak to robić, żeby to w końcu zrobić?
Na przykładzie mojego życia mogę powiedzieć, że byłam w tym miejscu, które nazywa się „dlaczego nie mogę”? Zmagałam się z zamiarem zrzucenia kilku kilogramów, przeszłam przez wiele diet, a rezultaty wciąż nie cieszyły.
Słodyczowe wszystko, albo nic!
Kiedy miałam gorszy czas, trudniejszy dzień, rzucałam się na słodycze. Nie umiałam się powstrzymać. Kupując czekoladę obiecywałam sobie, że skończy się na jednej kostce, góra pasku, a finalnie pochłaniałam całość. Efektem była stale zmieniająca się waga i wielkie niezadowolenie z siebie.
Teraz jest inaczej. Lepiej wyglądam, lepiej się ze sobą czuję i zaraz się z Tobą podzielę przemyśleniami na ten temat 🙂
Co wegetarianizm ma wspólnego ze słodyczami?
Zanim jednak przejdę do przemyśleń, chcę przywołać postać kolegi, który jest wegetarianinem. Nie je mięsa, bo kocha zwierzęta, więc to jedna z jego kluczowych zasad. Żadna moda, to wartość jaką wyznaje.
Maciek to też podróżnik, odkrywca. Kiedy jest 6500 km od domu, a na palenisku ktoś od kilku godzin piecze dla Maćka kozę, On ją zjada. Pomimo tego, że wyznaje inne wartości.
Pierwszy raz, kiedy to usłyszałam mój wewnętrzny, oceniający głos powiedział, jak On mógł? Powinien przecież walczyć o swoje zasady! Z upływem czasu uważam, że to co robi Maciek, jest bardzo dojrzałe. Będąc w kraju, gdzie nie ma czegoś takiego jak wegetarianizm, odmowa zjedzenia mięsa byłaby ogromnym nietaktem.
Maciek pokazał mi wtedy chyba pierwszy raz, że bycie na 100% czasem nie ma sensu. Bo 100% to absolutne zawsze.
Dlaczego nie warto być na 100%?
Może na co dzień Ty i ja nie mamy tak ekstremalnych sytuacji jak Maciek. Nikt pewnie nie piekł Ci kozy w ostatnim czasie, a jednak pewnie zdarza Ci się odmawiać tego, czego bardzo pragniesz np. w imię wyznaczonej sobie zasady, choćby takiej jak dieta.
Ja niemal ze łzami w oczach rezygnowałam z puszystych cynamonowych bułeczek upieczonych przez utalentowaną kulinarnie koleżankę w sezonie świątecznym. Kawałka tortu/ kieliszka wina na wspólnym, koleżeńskim wypadzie z przyjaciółkami. Bo jak byłam na diecie, to broń mnie Panie Boże, nie ruszyłam niczego, czego mi nie wolno. Do czasu, aż pękałam i odbijałam sobie z nawiązką. Jaki z tego rezultat?
Te 100% było męczące. Często pozbawione sensu i nadające kształt mojemu zachowaniu tylko dlatego, że taka była zasada.
No to co robić, możesz zapytać?
Zachowaj umiar!
Umiar, taka staromodna wartość. Kto dziś w ogóle mówi o umiarze? Rzadko słyszę cokolwiek na ten temat. A Ty jak często spotykasz się z wywodami dotyczącymi umiaru? Ale właśnie umiar to taki złoty środek. Elastyczność, której często brakuje przy życiu w zgodzie z danymi zasadami na 100%.
Jeśli miałabym porównać umiar do liczby, umiar byłby 80 %.
W przeważającej części zachowujesz się tak, jak sobie założyłaś/eś. Na przykład unikasz słodyczy, ale jak jest świetna okazja do świętowania, zjesz ten kaloryczny kawałek ciasta, a nawet dwa. A kiedy nadchodzi Tłusty Czwartek to te 80% pozwala Ci wszamać pączka z adwokatem i jeszcze tego z toffi, ale mówi stop całemu pudełku.
Jak wypracować umiar?
Umiar w moim przekonaniu to często efekt końcowy.
Dam Ci przykład.
Zaczynając przygodę z odstawieniem słodyczy musiałam w pierwszej kolejności pozbyć się uzależnienia od cukru. To na początku było bardzo ciężkie, ale w mojej ocenie niezbędne, by nie trząść się jak osika na widok cukierka.
Zatem na początku całkowicie wyłączyłam słodycze, by przestać obsesyjnie o nich myśleć.
Drugim krokiem stanowiło trwanie w nowych, bezsłodyczowych zasadach kilka tygodni po detoksie słodyczowym. Dlaczego? Ponieważ najzwyczajniej w świecie sobie nie ufałam. Nie byłam na tyle silna, by powiedzieć sobie stop po 1 ciastku. Wiedziałam, że mogę polec, dlatego wciąż trzymałam się całkowitego unikania wszelkich słodkości.
Dlatego, jeśli miałabym Ci coś poradzić, zwłaszcza w odniesieniu do słodyczy, polecałabym zacząć od ich całkowitego odstawienia. Na początek. Chodzi o to, by przerwać głód cukru i odzwyczaić organizm.
Po jakimś czasie jak już zaufasz sobie, włącz umiar. I pielęgnuj go. Zjedz 2 ciastka i na tym poprzestań. Ćwicz się w umiarze. To naprawdę Ci się przysłuży. Nie tylko w odniesieniu do diety, ale w każdym kontekście Twojego życia. Jak zaczniesz słuchać swoich potrzeb i tego, co komunikuje Ci ciało oraz umysł zobaczysz, że wcale nie musisz być na 100%.
To bardzo wyzwalające uczucie. Móc sobie pozwalać na drobne przyjemności i odstępstwa od własnych reguł wtedy, gdy się tego potrzebuje.
Zbyt restrykcyjne zasady sprawiają, że jesteśmy ich więźniami.
Z kolei te luźne wywołują poczucie braku norm służących za drogowskaz.
Zatem, jeśli naprawdę chcesz wyłączyć lub ograniczyć słodycze, zdecyduj o tym teraz (o tym, dlaczego nie warto przeciągać decyzji przeczytasz w tym artykule Wyczerpani Decyzjami). Podejmij decyzję, żeby ten romans zakończyć. Dosyć kitrania batoników w torebce. Usuń z otoczenia obiekt westchnień, jakimi są słodkości. Tylko spokojnie, jeśli miłość jest silna, przetrwa! Możesz wrócić do słodyczy po tym, jak już twoja relacja z ciastkiem nie będzie toksyczna, czyli jak już zerwiesz z nałogiem.
Wtedy na nowo dostrzeżesz słodycz jednego cukierka, cała paczka nie będzie Ci już potrzebna. Mam nadzieję, że dojdziesz do momentu, w którym zaczniesz ze słodyczami i innymi aspektami obchodzić się z umiarem ;). Będziesz mogła/ mógł raz na jakiś czas zjeść kawałek tortu, wypić gorącą czekoladę i nie czuć się przy tym jak zbrodniarz :). To wspaniałe uczucie sterować sobą i decydować w służbie własnych wartości, nie wyłączając przy tym przyjemności :-).
Polecam, przetestowałam 😀