Do macierzyństwa przygotowywałam się niemal latami. Już na 1 roku studiów psychologicznych postanowiłam dwa razy przeczytać wszystkie lektury na egzamin z psychologii rozwojowej dzieci i młodzieży (a było tego naprawdę sporo). Potem przyszła pora na pracę zawodową z dziećmi, udział w licznych szkoleniach oraz doświadczenie opieki nad dzieckiem siostry. Myślałam, że się całkiem dobrze przygotowałam…
Ale nic bardziej mylnego…
Książki, wiedza, szkolenia i webinary- ważna sprawa, ale co z tego, kiedy pomimo teorii, w praktyce dzieje się inaczej?
Albo kiedy nie masz siły wdrożyć w życie cennych, zaczytanych w książkach wskazówek, bo jesteś wytyrana?
Lub kiedy czujesz smutek, a chciałabyś radość, bo przecież spełniło się Twoje marzenie i powinnaś się cieszyć?
To się nazywa życie i to życie dzieje się niezmiernie często. Chcemy mieć kontrolę i łudzimy się, że jak liźniemy jeszcze trochę nowej wiedzy, to będziemy bardziej ogarniać… I wiesz co, to prowadzi do błędnego koła. Starasz się, starasz- nie wychodzi, więc jeszcze bardziej się starasz… efekt? Przeciążenie…
Kiedy próbowałam się lepiej organizować, więcej czytać, więcej robić, prowadziło mnie to do jeszcze większej dupy.
Żeby wyjść z błędnego koła, trzeba się zatrzymać… i zrobić coś inaczej.
Dopiero gdy zaczęłam zmieniać swoje podejście, odczułam wytchnienie w macierzyństwie. Bo w końcu dałam sobie prawo wytchnąć!
Ćwiczyłam się w życzliwości, by się mniej oskarżać i być dla siebie kumplem, nie tyranką.
Zaczęłam praktykować dawanie sobie prawa na trudne emocje, choć chciałam czuć kipiącą radość. To pozwoliło mi lepiej kontaktować się ze sobą i być na siebie bardziej uważną.
Ćwiczyłam się w przyjmowaniu scenariuszy życia, które mi się nie podobały, a jednak się działy i nie miałam na nie wpływu. Pozwoliło mi to bardziej cieszyć się tym, co jest.
To wyzwalanie się z własnych więzów powinności, przymusów, perfekcjonizmu, oczekiwań innych jest według mnie kluczem do „zdrowego macierzyństwa”, w którym jest miejsce na matkę, nie tylko na dziecko.
Najlepiej ćwiczyć się w tym teraz! Nie wtedy, gdy urodzę, nie wtedy gdy dziecko dorośnie. Teraz, czyli w tym co się dzieje obecnie. Wyczekiwanie na idealny moment może skończyć się wyczekiwaniem przez całe życie.
Dlatego chciałabym, abyś dała sobie tę przestrzeń na ćwiczenie się w odpuszczaniu, byciu obecną i zaangażowaną w tym co teraz, na dawaniu sobie prawa na różne emocje, różne scenariusze, które dzieją się poza twoją strefą wspływu.
Jeśli zatem chcesz popracować w moim towarzystwie nad perfekcjonizmem/autokrytykiem/akceptacją trudności/ byciem w tym co ważne/ podążaniem w kierunku wartościowego życia, możesz napisać do mnie w ramach prowadzonego przeze mnie gabinetu.
Te artykuły mogą Ci się spodobać:
Jak do siebie mówić, żeby się słyszeć i rozumieć?
Szczęśliwa mama. Szczęśliwy tata. Przyjmij odpowiedzialność za bycie szczęśliwym rodzicem