Jak do siebie mówić, żeby się słyszeć i rozumieć? O sile autonarracji.

W psychologii nic nie jest proste. Niemal wszystko zależy od punktu widzenia danej sytuacji, wcześniejszych doświadczeń i masy różnorodnych czynników. Mało tego, samego człowieka ciężko jest ująć w ramy i gotowe schematy. Każdy ma swoją historię, swój punkt widzenia, dlatego to, co tu napiszę, nie musi być metodą dla Ciebie. Nie musi, ale może i zanim się ją odrzuci, warto przynajmniej ją potestować. U mnie sprawdza się znakomicie, więc szczerze rekomenduję, ale uwaga, to nie będzie proste. 

O byciu dla siebie…dobrym słuchaczem 

No właśnie, jak być dobrym słuchaczem siebie i co to w ogóle znaczy? Dobry słuchacz siebie to według mnie osoba, która potrafi identyfikować swoje emocje, rozpoznawać potrzeby, zna przyczyny własnych zachowań… 

Bycie dobrym słuchaczem jest niezmiernie trudne. Ja ciągle aspiruję do bycia dobrym słuchaczem. Myślę, że czasem nim jestem, a czasem nie. Opowiem Ci historię o sobie, jak w ogóle stawałam się słuchaczem samej siebie. 

Zaczęło się od fenomenu zadawania pytań

Zauważyłam, że najprzedniejsi psychologowie których znałam, do prawdy i twórczych, zdumiewających wniosków terapeutycznych dochodzą, zadając pytania i rzetelnie, uważnie słuchając odpowiedzi.

Brzmi prosto, ale absolutnie tak nie jest. Zadawanie pytań to sztuka. Podziwiana i doceniana, której specjaliści uczą się latami. Każdy z nas w kontekście Siebie Samego ma pewną przewagę nad profesjonalistami.

Tą przewagą jest czas. Czas spędzany ze sobą jest całym naszym czasem, a więc studiujemy siebie samych we wszystkich możliwych kontekstach, w których się znaleźliśmy. Mamy najlepsze, największe doświadczenie w doświadczaniu samych siebie. Nikt tego nie przebije i nikt nie próbuje, więc warto pamiętać o potencjale, który nosi każdy człowiek 🙂 Jest wielki! 

Wracając do historii o stawaniu się słuchaczem samej siebie, zaczęłam chodzić na psychoterapię i znów pojawiły się pytania. Ciągłe pytania. To była masa pytań, które czasem mnie bawiły, a czasem wkurzały.

Niejednokrotnie czekałam na nie cały tydzień z napięciem, ale bywało, że się ich obawiałam. Oprócz tej masy pytań była jeszcze cisza, nieodłączny przyjaciel psychoterapeutów. Zapada cisza, a w tej ciszy ja. Były pytania, jest cisza… proszę Państwa będzie odpowiedź. Prędzej czy później odpowiedź się pojawiała. Różniej jakości. Początki bywały trudne, a odpowiedzi bezpieczne. Bezpieczne, niekonfrontujące, akceptowalne misie pysie potulnisie.

Z czasem jednak pytania odkrywały jakieś nieujawnione dotychczas treści, które siedziały sobie i nie bardzo rwały się na światło dzienne. Wychodziły i mnie zadziwiały. Raz na jakiś czas miałam ochotę takiej odpowiedzi dać w mordę, no bo była fatalna! Ba, zdradziecka, ale przede wszystkim nieproszona.

Jak się już jednak pojawiła, to coś trzeba było zrobić i UWAGA, to ten moment! Tu następuje coś, co my psychologowie nazywamy wglądem. Wglądem, czyli nagłym zrozumieniem. Pewnym olśnieniem, wiedzą pogłębioną na dany temat. 

Samo zadawanie pytań i udzielanie odpowiedzi sprawiało, że odkrywałam obszary, o których dawno zapomniałam lub dla których nie miałam czasu, nie rozumiałam ich, czy uważałam za gorsze swoje strony… Zyskiwałam zatem wiedzę na własny temat. Coś, co mi pomagało ogarnąć swoje stany na poziomie rozumienia tego, co się ze mną dzieje. Z jakiego powodu płaczę, z jakiego powodu się spinam lub zawstydzam. Co mnie blokuje, krępuje, bawi czy onieśmiela. 

Wiedząc, mogłam podjąć nad sobą ukierunkowaną pracę. Bez znajomości nas samych żyjemy trochę po omacku. To takie nie wiem czemu, ale tak jest. Warto zatem wiedzieć, żeby powielać to co się sprawdza, rozumieć co jest nie tak i mieć możliwość pracy nad nad tym wszystkim. 

Samo zadawanie pytań ma moc, bo prowokuje odpowiedzi


W zasadzie zadawanie pytań to kluczowa umiejętność, którą wyniosłam z psychoterapii, dzięki której lepiej (zdecydowanie lepiej) radzę sobie z trudnościami, lękami, niechcianymi myślami, dlatego się nią z Tobą dzielę. 

Jak zacząć zadawać sobie pytania? 

1. Znajdź ciche, bezpieczne miejsce. Usiądź lub połóż się tak, by mieć dla siebie komfortową przestrzeń. 

2. Wyobraź sobie osobę, z którą chciałabyś/ chciałbyś pogadać. Jak wygląda? Gdzie się znajduje? Możesz to być Ty, ale równie dobrze może to być ktoś inny np. mama, przyjaciel, partner (u mnie moja była psychoterapeutka bardzo często pełni rolę zadawacza pytań). 

3. Przejdź do sedna, czyli do pytań.

Najbardziej skuteczne wydawało mi się, gdy na różne pytania musiałam odpowiedzieć na głos. 
  • Po pierwsze przełamywało to mój lęk i opór przed samym mówieniem o danej sprawie. 
  • Po drugie sprawiało, że musiałam sformułować jakiś sąd na dany temat, refleksję czy opis wydarzenia, co porządkowało i nazywało dane przeżycia. 
  • Po trzecie samo mówienie na głos redukowało moje napięcie. 
  • Po czwarte wyrzucając z siebie słowa, możemy się im przyjrzeć z innej perspektywy. Z perspektywy obserwatora. Nie jesteśmy już jedynymi odbiorcami głosu w głowie, lecz nagle siedzimy obok tego dźwięku i słyszymy go czysto fizycznie. Zyskujemy zatem inną perspektywę. 

Widzę jeszcze jeden argument przemawiający za mówieniem na głos. Mówiąc do siebie w myślach często pozwalamy sobie na to, by nie kończyć naszych refleksji, no bo po co skoro i tak wiemy, co myślimy? Dlatego rekomenduję mówić na głos 😉 

Jakie pytania sobie zadawać? 

Na początku zadawaj proste pytania, które będą przyczyniały się do wydobywania sensu tego, jak się czujesz, co przeżywasz. 

Możesz też zapytać o sygnały z ciała, o napięcia czy tempo oddechu. Co Ci mówi Twoje ciało? Jest zrelaksowane czy raczej spięte? Zmęczone, wyczerpane, witalne? Kolejne pytania zadawaj do odpowiedzi, które się pojawią.

Przykłady pytań otwierających, które polecam sobie zadawać: 

Jak się czuję?

Co czuję? 

Co czuję, kiedy myślę o….? 

Co sprawiło, że poczułam się…?  

Jakie emocje towarzyszą mi, gdy…?

Z jakiego powodu…? 

Co się zadziało, że…?

Jak już pogadasz ze sobą i posłuchasz siebie, możesz potrzebować od siebie nieco wsparcia. Wtedy rekomenduję posłużyć się poniższym zestawem 😉 

Co mogę zrobić teraz, żeby poczuć się lepiej?

Jak mogę sobie pomóc w tej sytuacji?

Co musiałoby się stać, żebym poczuła się lepiej?

Jak mogłabym w przyszłości zareagować, aby …?

Czego nauczyła mnie ta sytuacja?

Co zrobić, żeby w przyszłości uniknąć takiej sytuacji? 

Czasem bodziec w postaci pytania sprawia, że dochodzimy do głębszego poznania, ponieważ spędzamy czas na udzielanie odpowiedzi. Zatem myślimy o danej sytuacji, zajmujemy stanowisko, mamy pewne reflekcje itd. 

Nie twierdzę, że samo zadawanie sobie pytań jest na tyle skuteczne, by zrezygnować, czy wręcz nie podjąć pracy z profesjonalistą. To forma wsparcia i osoby borykające się z zaburzeniami czy chorobami psychicznymi nie powinny stosować tej metody w zastępstwie do profesjonalnej formy pomocy. Rozmowy z drugim człowiekiem mają funkcję terapeutyczną, a samo przebywanie z kimś, komu możemy zaufać stanowi ogromne wsparcie. 

Niemniej bycie dla siebie dobrym słuchaczem w moim przekonaniu może tylko pomóc.

Będąc ze sobą w dobrym kontakcie, jesteśmy bardziej świadomi nas samych :). Możemy lepiej lub bardziej precyzyjnie realizować swoje potrzeby, komunikować to, co nam nie odpowiada, podejmować ukierunkowaną pracę nad sobą i obszarami do zmiany.

Nie spinaj się jednak gdy Ci nie wyjdzie za pierwszym razem. Odnoszę wrażenie, że jak ze wszystkim i w tym obszarze trzeba wrzucić na luz i po prostu próbować. Pytać siebie o różne rzeczy, poświęcać sobie czas i dać sobie przestrzeń na słuchanie i wsłuchanie się w JA, a teraz zadaj sobie pytanie, jak się czuję? I pogadaj ze sobą chwilę 😉

Przyjmij wyzwanie. Zacznij ze sobą rozmawiać! #pytamsiebie

Podziel się w komentarzu, co myślisz o zadawaniu sobie pytań 🙂